
Szukajmy ładnych i mądrych rzeczy, ponieważ ładne przyciąga ładne, natomiast brzydkie zawsze będzie iloczynem nieszczęść – mówi Anna Peplińska, elblążanka, której debiutancka powieść ukazała się w środku tego lata. Z Panią Anną rozmawialiśmy o pisaniu, szczęściu i cytrynówce.
Anna Bielawska: Proszę powiedzieć coś więcej na temat swojego dorobku artystycznego.
Anna Peplińska: Oficjalnie „Karczowiska” to moje pierwsze, pełnoprawne dziecko, ale wcześniej była już mniejsza prozatorska forma „Poletko” i tomik wierszy; tyle, że wydane własnym sumptem i w niewielkim nakładzie. Teraz zrobiłam to naprawdę i bardzo się cieszę.
Zaistniała Pani w elbląskim środowisku literackim – „Karczowiska” zostały wydane. O czym jest książka, skąd płynęły inspiracje?
– Zainspirowana przez życie i osobiste zdarzenia przelałam na papier to, co we mnie od dłuższego czasu drzemało. Piszę o zakładach pielęgnacyjno-opiekuńczych, domach spokojnej starości. Jedną z pracownic jest tam pielęgniarka Małgosia, kobieta tuż przed emeryturą. Czuje się spełniona w tym, co robi, a etyka zawodowa determinuje jej postępowanie. Nie sprzeniewierza się sobie, dzięki czemu nie ma poczucia winy, trwa. Pozostaje wolna i do końca oddana ludziom, którzy z powodu swojej niedołężności bądź kalectwa zostali zepchnięci w kąt; skazani na osoby, które często nie są w stanie zaoferować im niczego więcej prócz czysto konsumpcyjnego podejścia do swojego zawodu. Oni przychodzą po prostu do pracy. Tymczasem ich podopieczni całym swoim jestestwem krzyczą i protestują, żebrzą o namiastkę miłości, nadziei, godnego traktowania. Są tam dzieci głęboko upośledzone, wprasowane w swoje dożywotnie łóżeczka, są staruszkowie buntujący się przeciw „szczęśliwym” domom.
Jaka jest metaforyka tytułu?
– Wykarczowane pola przedstawiają ludzi głęboko jeszcze tkwiących korzeniami w życiu, ale już pozbawionych korony.
Fikcja literacka chroni Panią jako osobę odkrywającą rąbek wstydliwego, społecznego tabu. Czy istnieje dla Pani również uniwersalny wymiar tej powieści?
– W pewnym sensie jest nim recepta do przemyślenia, recepta na życie oparta na dawaniu siebie drugiemu człowiekowi, czerpaniu z tego radości; recepta na pozytywne budowanie więzi na bazie elementarnego szacunku dla bliźniego. Szczęście po prostu nam się należy.
A czym jest szczęście dla Pani? Z czego czerpie Pani swoją siłę? Korzysta Pani z wolnego czasu, oddaje się pasjom, a przecież niekoniecznie zawsze jest tak… Wiele kobiet wchodzących w wiek emerytalny przeżywa prawdziwy horror związany ze zmianą stylu życia. Pojawia się zagubienie, pustka, często też stwierdzenie typu: „moje życie nie ma już sensu”.
– Jestem osoba szczęśliwą, ponieważ wciąż marzę. Chociaż nie osiągnęłam aż tyle, ile pragnęłam, jednak wierzę, że wszystko jeszcze przede mną i z tego czerpię radość. Marzenia pielęgnuję, nawet te niezrealizowane są budujące. Marząc, stajemy się piękniejsze i bogatsze. Nigdy o tym nie zapominajmy. Całe życie jest jakimś dążeniem, zatem szlak marzeń powinien być zawsze otwarty i widny; zwłaszcza wtedy, kiedy nasza rzeczywistość się w jakiś sposób przeistacza.
Co jednak powiedziałaby Pani kobiecie, która nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
– Nie wolno nam „zcierpiętnięć”, poddać się, powiedzieć sobie, że już skończyłyśmy, wypełniłyśmy swoje zadanie i teraz pozostało nam jedynie odrywać kupony od wcześniej podjętych wyborów. Nie wolno nam skończyć z „chceniem”. Nie zamykajmy się na świat i ludzi, zwłaszcza w tych naszych gorszych momentach. Wychodźmy z domu, korzystajmy z kulturalnych dobrodziejstw; nie trzeba mieć duszy artysty, żeby z nich czerpać. Rozwijajmy się, zrezygnujmy czasem z powagi, pozaciągajmy się księżycem, szukajmy ładnych i mądrych rzeczy, ponieważ ładne przyciąga ładne, natomiast brzydkie zawsze będzie iloczynem nieszczęść.
Dojrzały mężczyzna jest jak dobra whisky. To dość popularne powiedzenie. Do czego porównałaby Pani dojrzałą kobietę?
– Dojrzała kobieta jest jak cytrynówka – i kwaśna, i słodka, wyrazista i promienna. Kobieta – cytrynówka nie pozostawia po sobie kaca, ale cudowny aromat. Dodam więcej - cytrynówka to jest słoneczna kobieta w każdym wieku…
Dziękuję za rozmowę, życząc kolejnych spełnionych marzeń.

Anna Peplińska: „Przepracowałam w zawodzie 35 lat, a teraz szczęśliwie korzystam z wolnego czasu i nareszcie mogę oddać się pasjom. „Karczowiska” pozwoliły mi porozmawiać samej ze sobą, zrozumieć sens życia i tego wszystkiego, co do tej pory mnie nie ominęło. Piszę kolejną powieść, prawie gotowy jest tomik wierszy. W październiku tego roku wydawnictwo Papierowy Motyl oraz portal literacki Fatamorgana organizują w Żyrardowie mój wieczór autorski. Cieszę się, jednak i trochę obawiam dyskusji, ponieważ temat w pewnych środowiskach jest dość drażliwy.”