W rubryce „Teraz ja” opublikowaliśmy tekst Stare Miasto, Prezydent i „narkotyki” - czytelnika oburzonego pojawieniem się na elbląskiej starówce sklepiku z dopalaczami. Czy prezydent mógł temu zapobiec? W świetle obowiązującego prawa - nie. Ale już za kilka miesięcy będzie mógł taki sklepik zamknąć. O tym w rozmowie z elbląskim posłem SLD Witoldem Gintowt-Dziwałtowskim.
17 listopada list do posła Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego napisał prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc:
„Szanowny Panie Pośle
Zwracam się do Pana Posła z serdeczną prośbą o czynne włączenie się do inicjatywy ustawodawczej, której celem byłoby rozszerzenie listy substancji psychotropowych. W październiku br. rząd RP przyjął projekt zmiany ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, w którym zakłada się wprowadzenie na listę substancji zakazanych tzw. dopalaczy - m.in. benzylopiperazyny (BZP), której działanie przypomina działanie amfetaminy i jej pochodnych.
Wprowadzenie takich zapisów umożliwi wyeliminowanie z legalnego obrotu niebezpiecznych dla zdrowia substancji powodujących poprawę nastroju i poczucie większej wydolności fizycznej i psychicznej, które jednak zdaniem specjalistów z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii mają właściwości psychoaktywne.
Obecnie substancjami tymi można legalnie handlować na terenie kraju. Sprzedaż ich może być ścigana tylko wtedy, gdy substancje wchodzące w skład dopalaczy znajdą się na liście substancji zakazanych w Polsce. Nowe przepisy mają wyeliminować BZP z polskiego rynku.
Wykorzystując obecny stan prawny w tym zakresie firma Word Wide Supplements Importer z siedzibą w Manchesterze uruchamia w Polsce sieć sklepów, tzw. funshopów. Dwa lata temu ta sama firma otworzyła polski sklep z dopalaczami w internecie. Teraz otwiera swoje punkty w polskich miastach - do końca 2009 roku ma ich być 100. W ofercie znajduje się 1500 produktów. Większość z nich zawiera benzylopiperazynę (BZP), substancję działającą podobnie do amfetaminy. Po Warszawie, Łodzi, Krakowie, Gdyni, Wrocławiu, Sopocie i Lublinie sklep oferujący szeroki asortyment dopalaczy został założony także w Rzeszowie.
W imieniu zaniepokojonych tą sytuacją mieszkańców Rzeszowa zwracam się o podjęcie wszelkich możliwych działań w tym zakresie.”
Piotr Derlukiewicz: W ostatnim tygodniu stał się Pan medialnym ekspertem od dopalaczy. Wystąpił Pan w TVN24, w radiowej Trójce. Czy ten list był impulsem do podjętych przez Pana prac?
Witold Gintowt-Dziewałtowski: Już wcześniej zorientowałem się, że jest problem i zacząłem myśleć, co by z tym fantem zrobić. Przede wszystkim przejrzałem sobie przepisy dotyczące przeciwdziałania narkotykom i narkomanii. Gdy otrzymałem list od prezydenta Ferenca, miałem już gotowe założenia do projektu ustawy i znalazłem osobę, która postanowiła przystąpić do pisania projektu ustawy. W międzyczasie dowiedziałem się, że Ministerstwo Zdrowia wystąpiło z projektem nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, postulując wprowadzenie do wykazu środków narkotycznych benzylopiperazynę z pochodnymi, a z drugiej strony Ministerstwo od paru tygodni pracowało już nad projektem ustawy, która ma uporządkować obrót dopalaczami. Ale ta sprawa nie jest taka oczywista i jednoznaczna - uzgodnienia międzyresortowe, konsultacje, w każdym razie ten projekt jeszcze przez dłuższy czas będzie w Ministerstwie. Stąd też założyliśmy, że ustawę trzeba przygotować szybko.
Jak szybko?
Konsultowałem to już z autorem tekstu definitywnego, na początku tego tygodnia powinienem otrzymać ten tekst. Wówczas szybko poddamy go precyzyjnym konsultacjom ekspertów, którzy na sprawie znają się lepiej ode mnie, i składamy go do laski marszałkowskiej.
Jaki los, Pańskim zdaniem, czeka projekt w Sejmie?
Z tego, co wiem, to chyba wszystkie kluby są zdania, że trzeba ograniczyć i uporządkować wszystkie sprawy związane z dopalaczami. Entuzjastów legalizacji nie ma, no ale jest przecież legalizacja, z którą mamy dzisiaj do czynienia, bo dzisiaj to jest legalne.
W jakim kierunku będzie zmierzać ustawa?
Chcemy osiągnąć dwa główne cele. Po pierwsze, wyeliminować środki groźne, podobne chociażby do tej benzylopiprerazyny. Z tym, że sam ten środek to jest jedna rzecz, natomiast ja mam świadomość tego, że chemicy na całym świecie pracują i być może już jutro ktoś wymyśli środek o zupełnie innym składzie chemicznym i innej nazwie, który będzie miał podobne cechy. I jeżeli wpiszemy do ustawy tylko nazwę tego środka, to kiedy będzie się pojawiał na rynku każdy nowy środek, trzeba będzie ustawę nowelizować. I zawsze będziemy spóźnieni. W związku z tym chcemy zdefiniować te środki, zarówno te groźniejsze, jak i te pozostałe, które stanowią mniejsze zagrożenie dla zdrowia i życia, by w ustawie zawrzeć nie nazwę konkretnego środka, lecz definicję.
A drugi cel?
Chcemy wyposażyć jednostki samorządu terytorialnego - gminy i miasta - w prawo decydowania o dopuszczeniu do obrotu środków na jej terenie. To rada gminy, rada miasta będzie podejmowała w drodze uchwały decyzję, czy w mieście mają być tego rodzaju sklepiki, czy nie ma ich być.
Można sobie wyobrazić sytuację, że jakaś rada gminy dopuści u siebie handel tymi mniej groźnymi dopalaczami.
Gdyby tak się miało dziać, to przewidujemy kolejne ograniczenia. Po pierwsze, będziemy chcieli zapisać w ustawie obłożenie obrotu tymi środkami podatkiem akcyzowym, tak samo, jak jest z alkoholem i papierosami. Po drugie, będziemy chcieli wprowadzić zakaz sprzedaży osobom niepełnoletnim, osobom, których stan będzie wskazywał na spożycie alkoholu lub innych środków odurzających. Po trzecie - obowiązek etykietowania każdego ze środków, żeby było napisane po polsku i wyraźnie, jaki jest skład chemiczny, co grozi w przypadku zażycia, jakie działania trzeba podjąć, żeby przeciwdziałać utracie zdrowia w sytuacji zagrożenia po spożyciu tego środka. Kolejne sprawy to zakaz reklamy, zakaz sprzedaży przez Internet i w drodze sprzedaży wysyłkowej. Otóż bierzemy pod uwagę, że może się znaleźć firma zagraniczna - jak choćby ta w Manchesterze, zakładająca teraz funshopy w Polsce - która będzie chciała wysyłać zamawiane przez Internet specyfiki na teren Polski. Chcemy wprowadzić zapis, że tego rodzaju praktyka będzie karana i że będą to kary na tyle surowe, że ktoś stawałby się przestępcą. A to umożliwia państwu polskiemu występowanie np. do Zjednoczonego Królestwa z wnioskiem o ekstradycję. No i oczywiście zakaz lokalizacji sklepów, które będą to sprzedawać, w pobliżu placówek oświatowych, wychowawczych, kulturalnych, miejsc kultu religijnego i tym podobnych.
Jakie trudności czekają jeszcze autorów projektu ustawy?
Okazuje się, że najtrudniejszym elementem całego projektu jest sformułowanie definicji zarówno tych środków szkodliwych, jak i dopalaczy. Myślę, że wyjdziemy od skutków, jakie może powodować ich stosowanie, spożywanie. Ale zakładam też, że w toku prac legislacyjnych pomysły nasze, pomysły opracowywane przed administrację rządową, ewentualnie przez organizacje pozarządowe, spotkają się w tym najlepszym miejscu, by efektem było rozwiązanie optymalne.
Spodziewa się Pan protestów zwolenników dopalaczy, bo tacy też są?
W ubiegłym tygodniu w radiowej Trójce Kuba Strzyczkowski prowadził program poświęcony dopalaczom. Ja miałem w nim 15 minut na swoją wypowiedź, byli przedstawiciele Monaru, były głosy słuchaczy. Podczas całej audycji prowadzono ankietę wśród radiosłuchaczy i proszę sobie wyobrazić, że wśród odpowiedzi, które dotarły do radia, 51 procent było za delegalizacją polaczy, 49 procent za ich legalizacją. Co oznacza, że ta problematyka nie jest wcale jednoznacznie przez wszystkich oceniana. Stąd też w jakimś stopniu nasza propozycja na charakter kompromisu, choć mam świadomość, że ten kompromis zmierza do ograniczenia, utrudnienia, wręcz obrzydzenia handlowania, kupowania i rozpowszechniania tych środków. Ale przypuszczam, że mogą się znaleźć środowiska, które będą zwolennikami prowadzenia takiej działalności handlowej.
Kiedy możemy się spodziewać wejścia ustawy w życie?
W tym tygodniu będziemy chcieli złożyć projekt uchwały do laski marszałkowskiej, żeby jeszcze w tym toku rozpocząć prace legislacyjne, konsultacje przynajmniej, a zakończyć je w pierwszym kwartale roku przyszłego. Żeby 1 kwietnia ustawa weszła w życie.
***
Sprawa jest więc w rękach Sejmu. I gdyby list do elbląskiego posła (niekoniecznie Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego) w sprawie dopalaczy - taki jak Prezydent Rzeszowa - napisał Prezydent Elbląga, mógłby powiedzieć oburzonym elblążanom, że zrobił wszystko, co mógł. Ale nie napisał.
„Szanowny Panie Pośle
Zwracam się do Pana Posła z serdeczną prośbą o czynne włączenie się do inicjatywy ustawodawczej, której celem byłoby rozszerzenie listy substancji psychotropowych. W październiku br. rząd RP przyjął projekt zmiany ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, w którym zakłada się wprowadzenie na listę substancji zakazanych tzw. dopalaczy - m.in. benzylopiperazyny (BZP), której działanie przypomina działanie amfetaminy i jej pochodnych.
Wprowadzenie takich zapisów umożliwi wyeliminowanie z legalnego obrotu niebezpiecznych dla zdrowia substancji powodujących poprawę nastroju i poczucie większej wydolności fizycznej i psychicznej, które jednak zdaniem specjalistów z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii mają właściwości psychoaktywne.
Obecnie substancjami tymi można legalnie handlować na terenie kraju. Sprzedaż ich może być ścigana tylko wtedy, gdy substancje wchodzące w skład dopalaczy znajdą się na liście substancji zakazanych w Polsce. Nowe przepisy mają wyeliminować BZP z polskiego rynku.
Wykorzystując obecny stan prawny w tym zakresie firma Word Wide Supplements Importer z siedzibą w Manchesterze uruchamia w Polsce sieć sklepów, tzw. funshopów. Dwa lata temu ta sama firma otworzyła polski sklep z dopalaczami w internecie. Teraz otwiera swoje punkty w polskich miastach - do końca 2009 roku ma ich być 100. W ofercie znajduje się 1500 produktów. Większość z nich zawiera benzylopiperazynę (BZP), substancję działającą podobnie do amfetaminy. Po Warszawie, Łodzi, Krakowie, Gdyni, Wrocławiu, Sopocie i Lublinie sklep oferujący szeroki asortyment dopalaczy został założony także w Rzeszowie.
W imieniu zaniepokojonych tą sytuacją mieszkańców Rzeszowa zwracam się o podjęcie wszelkich możliwych działań w tym zakresie.”
Piotr Derlukiewicz: W ostatnim tygodniu stał się Pan medialnym ekspertem od dopalaczy. Wystąpił Pan w TVN24, w radiowej Trójce. Czy ten list był impulsem do podjętych przez Pana prac?
Witold Gintowt-Dziewałtowski: Już wcześniej zorientowałem się, że jest problem i zacząłem myśleć, co by z tym fantem zrobić. Przede wszystkim przejrzałem sobie przepisy dotyczące przeciwdziałania narkotykom i narkomanii. Gdy otrzymałem list od prezydenta Ferenca, miałem już gotowe założenia do projektu ustawy i znalazłem osobę, która postanowiła przystąpić do pisania projektu ustawy. W międzyczasie dowiedziałem się, że Ministerstwo Zdrowia wystąpiło z projektem nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, postulując wprowadzenie do wykazu środków narkotycznych benzylopiperazynę z pochodnymi, a z drugiej strony Ministerstwo od paru tygodni pracowało już nad projektem ustawy, która ma uporządkować obrót dopalaczami. Ale ta sprawa nie jest taka oczywista i jednoznaczna - uzgodnienia międzyresortowe, konsultacje, w każdym razie ten projekt jeszcze przez dłuższy czas będzie w Ministerstwie. Stąd też założyliśmy, że ustawę trzeba przygotować szybko.
Jak szybko?
Konsultowałem to już z autorem tekstu definitywnego, na początku tego tygodnia powinienem otrzymać ten tekst. Wówczas szybko poddamy go precyzyjnym konsultacjom ekspertów, którzy na sprawie znają się lepiej ode mnie, i składamy go do laski marszałkowskiej.
Jaki los, Pańskim zdaniem, czeka projekt w Sejmie?
Z tego, co wiem, to chyba wszystkie kluby są zdania, że trzeba ograniczyć i uporządkować wszystkie sprawy związane z dopalaczami. Entuzjastów legalizacji nie ma, no ale jest przecież legalizacja, z którą mamy dzisiaj do czynienia, bo dzisiaj to jest legalne.
W jakim kierunku będzie zmierzać ustawa?
Chcemy osiągnąć dwa główne cele. Po pierwsze, wyeliminować środki groźne, podobne chociażby do tej benzylopiprerazyny. Z tym, że sam ten środek to jest jedna rzecz, natomiast ja mam świadomość tego, że chemicy na całym świecie pracują i być może już jutro ktoś wymyśli środek o zupełnie innym składzie chemicznym i innej nazwie, który będzie miał podobne cechy. I jeżeli wpiszemy do ustawy tylko nazwę tego środka, to kiedy będzie się pojawiał na rynku każdy nowy środek, trzeba będzie ustawę nowelizować. I zawsze będziemy spóźnieni. W związku z tym chcemy zdefiniować te środki, zarówno te groźniejsze, jak i te pozostałe, które stanowią mniejsze zagrożenie dla zdrowia i życia, by w ustawie zawrzeć nie nazwę konkretnego środka, lecz definicję.
A drugi cel?
Chcemy wyposażyć jednostki samorządu terytorialnego - gminy i miasta - w prawo decydowania o dopuszczeniu do obrotu środków na jej terenie. To rada gminy, rada miasta będzie podejmowała w drodze uchwały decyzję, czy w mieście mają być tego rodzaju sklepiki, czy nie ma ich być.
Można sobie wyobrazić sytuację, że jakaś rada gminy dopuści u siebie handel tymi mniej groźnymi dopalaczami.
Gdyby tak się miało dziać, to przewidujemy kolejne ograniczenia. Po pierwsze, będziemy chcieli zapisać w ustawie obłożenie obrotu tymi środkami podatkiem akcyzowym, tak samo, jak jest z alkoholem i papierosami. Po drugie, będziemy chcieli wprowadzić zakaz sprzedaży osobom niepełnoletnim, osobom, których stan będzie wskazywał na spożycie alkoholu lub innych środków odurzających. Po trzecie - obowiązek etykietowania każdego ze środków, żeby było napisane po polsku i wyraźnie, jaki jest skład chemiczny, co grozi w przypadku zażycia, jakie działania trzeba podjąć, żeby przeciwdziałać utracie zdrowia w sytuacji zagrożenia po spożyciu tego środka. Kolejne sprawy to zakaz reklamy, zakaz sprzedaży przez Internet i w drodze sprzedaży wysyłkowej. Otóż bierzemy pod uwagę, że może się znaleźć firma zagraniczna - jak choćby ta w Manchesterze, zakładająca teraz funshopy w Polsce - która będzie chciała wysyłać zamawiane przez Internet specyfiki na teren Polski. Chcemy wprowadzić zapis, że tego rodzaju praktyka będzie karana i że będą to kary na tyle surowe, że ktoś stawałby się przestępcą. A to umożliwia państwu polskiemu występowanie np. do Zjednoczonego Królestwa z wnioskiem o ekstradycję. No i oczywiście zakaz lokalizacji sklepów, które będą to sprzedawać, w pobliżu placówek oświatowych, wychowawczych, kulturalnych, miejsc kultu religijnego i tym podobnych.
Jakie trudności czekają jeszcze autorów projektu ustawy?
Okazuje się, że najtrudniejszym elementem całego projektu jest sformułowanie definicji zarówno tych środków szkodliwych, jak i dopalaczy. Myślę, że wyjdziemy od skutków, jakie może powodować ich stosowanie, spożywanie. Ale zakładam też, że w toku prac legislacyjnych pomysły nasze, pomysły opracowywane przed administrację rządową, ewentualnie przez organizacje pozarządowe, spotkają się w tym najlepszym miejscu, by efektem było rozwiązanie optymalne.
Spodziewa się Pan protestów zwolenników dopalaczy, bo tacy też są?
W ubiegłym tygodniu w radiowej Trójce Kuba Strzyczkowski prowadził program poświęcony dopalaczom. Ja miałem w nim 15 minut na swoją wypowiedź, byli przedstawiciele Monaru, były głosy słuchaczy. Podczas całej audycji prowadzono ankietę wśród radiosłuchaczy i proszę sobie wyobrazić, że wśród odpowiedzi, które dotarły do radia, 51 procent było za delegalizacją polaczy, 49 procent za ich legalizacją. Co oznacza, że ta problematyka nie jest wcale jednoznacznie przez wszystkich oceniana. Stąd też w jakimś stopniu nasza propozycja na charakter kompromisu, choć mam świadomość, że ten kompromis zmierza do ograniczenia, utrudnienia, wręcz obrzydzenia handlowania, kupowania i rozpowszechniania tych środków. Ale przypuszczam, że mogą się znaleźć środowiska, które będą zwolennikami prowadzenia takiej działalności handlowej.
Kiedy możemy się spodziewać wejścia ustawy w życie?
W tym tygodniu będziemy chcieli złożyć projekt uchwały do laski marszałkowskiej, żeby jeszcze w tym toku rozpocząć prace legislacyjne, konsultacje przynajmniej, a zakończyć je w pierwszym kwartale roku przyszłego. Żeby 1 kwietnia ustawa weszła w życie.
***
Sprawa jest więc w rękach Sejmu. I gdyby list do elbląskiego posła (niekoniecznie Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego) w sprawie dopalaczy - taki jak Prezydent Rzeszowa - napisał Prezydent Elbląga, mógłby powiedzieć oburzonym elblążanom, że zrobił wszystko, co mógł. Ale nie napisał.
Piotr Derlukiewicz