Z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu? Choć w czasach Jagiellonów nikt nawet nie marzył o aparacie fotograficznym, relacje księcia Witolda i króla Władysława Jagiełły dobrze ilustruje to powiedzenie. Przez ponad 50 lat ich armie wielokrotnie krzyżowały ze sobą miecze, a przelana litewska krew do dziś jest wypominana Jagielle nad Niemnem. Niemniej, gdy zaszła taka potrzeba, stryjeczni bracia potrafili ze sobą współpracować. Chociażby w 1410 roku i cztery lata później, gdy siły polskie i litewskie stały ramię w ramię przeciw Krzyżakom. Wojenna ścieżka zaprowadziła wówczas Witolda pod mury Pasłęka.
Między nami, Jagiellonami
Legenda głosi, że nienawiść do Krzyżaków miała narodzić się już u nastoletniego Witolda – na widok burzonego przez nich zamku w Kownie. Jak to jednak z legendami bywa, niewiele w niej prawdy i, jako dojrzały władca, książę nie wahał się wchodzić w sojusze z rycerzami zakonnymi. Niespodziewanie śmiertelnego wroga znalazł tymczasem w osobie kuzyna, znanego wówczas pod imieniem Jagiełło. Ten ostatni przejął władzę na Litwie po śmierci swojego ojca, Olgierda, i miał ją dzielić ze stryjem, Kiejstutem (ojcem Witolda). Między Jagiellonami szybko doszło jednak do konfliktu o przywództwo, ponadto stryj i bratanek nie mogli porozumieć się w kwestii kierunku litewskiej ekspansji – w grę wchodził atak bądź na ziemie Zakonu Krzyżackiego, bądź na terytorium Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Na wewnątrzlitewskim sporze korzystali Krzyżacy, którzy raz proponowali przymierze Jagielle, raz Kiejstutowi, umiejętnie eskalując napięcie między władcami. Litwa przypominała beczkę prochu i w 1381 roku owa beczka wreszcie eksplodowała – Kiejstut zajął zbrojnie Wilno i strącił Jagiełłę z książęcego stolca. Późniejszy król Polski nie należał jednak do osób, które łatwo się poddają, i wkrótce odbił miasto, dzięki czemu mógł podyktować rodzinie warunki rozejmu. Teoretycznie warunki Jagiełły były znośne, książę zagwarantował nawet Kiejstutowi i Witoldowi nietykalność osobistą. Niestety, na obietnicach się skończyło – gdy przeciwnicy pojawili się w jego obozie, zostali uwięzieni, a następnie zamknięci na zamku w Krewie.
Co więcej, po pięciu dniach spędzonych w zamkowych lochach, Kiejstut został uduszony. Ani wówczas Witold, ani dziś historycy nie mają wątpliwości, że za morderstwem stał Jagiełło, który do historii przeszedł jako zwycięzca spod Grunwaldu. Witold nie zamierzał czekać na swoją kolej i w kobiecym przebraniu (dostarczonym przez dwórki swojej żony) uciekł z twierdzy. Udał się do Krzyżaków i przez dwa lata, u ich boku, walczył z Jagiełłą o władzę w Wielkim Księstwie. 1384 rok przyniósł kuzynom tymczasową zgodę, która zaowocowała m.in. przyjęciem przez Witolda chrztu. W 1390 roku konflikt rozgorzał jednak na nowo i starszy z Jagiellonów opuścił Litwę, ponownie szukając schronienia u rycerzy z krzyżami na białych płaszczach. Ci nie tylko udzielili księciu gościny, ale i militarnego wsparcia – oddziały krzyżacko-litewskie najechały m.in. Wilno i zajęły znaczną część kraju. Ciekawostką pozostaje fakt, że w wyprawie przeciw Jagielle uczestniczył Henryk Bolingbroke, przyszły król Anglii i założyciel dynastii Lancasterów… Ostatecznie w 1392 roku Witold doszedł do porozumienia z kuzynem i to na korzystnych dla siebie warunkach – Jagiełło musiał zrezygnować z pretensji do władztwa nad Litwą, a jego przeciwnik zyskał prawo tytułowania się wielkim księciem. Witold zyskał więc spokój na polsko-litewskiej granicy, ale wkrótce musiał stanąć do walki z Krzyżakami o wpływy na Żmudzi. Tym razem zyskał wsparcie Jagiełły i Jagiellonowie zmierzyli się z wrogiem pod Grunwaldem.
Witoldowe wojska kontra krzyżacki spryt
15 lipca 1410 to najbardziej znana data nadwiślańskich dziejów. O skali zwycięstwa sił polsko-litewskich nad wojskami krzyżackimi świadczą liczby: w bitwie zginęło 203 rycerzy zakonnych, podczas gdy cały zakon liczył około 400 braci. Sukces militarny był okazały, teraz należało pójść za ciosem i przekuć go w sukces polityczny. Jagielle i Witoldowi sprzyjał fakt, że miasta, w tym Gdańsk, Toruń i Elbląg, masowo poddawały się ich władzy. Nie inaczej było z Pasłękiem i 20 lipca załoga zamku wysłała delegację do Jagiellonów, zdając się na ich łaskę. A Krzyżacy? Nikt ich nie żałował, wręcz przeciwnie – jak pisał kronikarz, Jan von Posilge, „rycerze, i słudzy, i największe miasta – wszyscy zwrócili się w stronę Króla i wyrzucali Braci […] z domów i oddawali ich królowi i przysięgali mu wszyscy poddaństwo i wierność”. Opuszczony przez Krzyżaków Pasłęk zajął Witold, który na swoją siedzibę obrał tamtejszy zamek. W jego murach przyjmował gości, m.in. burmistrza Elbląga; w Pasłęku zawarł również rozejm z Wielkim Mistrzem Zakonu Inflanckiego – dzięki temu zapobiegł połączeniu sił inflanckich z armią krzyżacką pod Malborkiem (obleganym przez Jagiełłę). Niestety, wkrótce inflantczycy zerwali porozumienie i zajęli miasto, przekazując je Krzyżakom. W ręce tych ostatnich wpadli m.in. nowy pasłęcki starosta, Powała z Taczewa, oraz szereg rycerzy, wywodzących się z Polski, Litwy i Czech. Po pokoju toruńskim (1411) Zakon wymienił ich na jeńców krzyżackich znajdujących się w Polsce.
Wspomniany pokój nie przetrwał nawet 5 lat – 29 czerwca 1414 Jagiełło wypowiedział Państwu Zakonnemu nową wojnę. Początkowo, choć działania wojenne objęły m.in. Młynary i Tolkmicko, polsko-litewskie rycerstwo ominęło Pasłęk. Wydaje się, że przyczyną była niechęć dowódców do zdobywania silnie obsadzonych i dobrze zaopatrzonych krzyżackich twierdz. Na nieszczęście Jagiełły i Witolda, Krzyżacy wyciągnęli wnioski z grunwaldzkiej klęski i unikali starcia w otwartym polu, skazując przeciwników na długotrwałe obleganie poszczególnych warowni, w tym Pasłęka. Jak pisze Józef Włodarski, „załoga zamku pasłęckiego była uzbrojona w 7 wyrzutni kamieni, 5 wyrzutni ołowiu, 6 małych dział, 370 kusz, 4 beczki prochu oraz pokaźny zapas broni białej (miecze, dzidy, topory, pancerze)”. Choć dowodzący szturmem książę Witold zdążył już poznać wnętrze zamku, miało się okazać, że twierdza wciąż kryje przed nim tajemnice. Jak głoszą średniowieczne przekazy, Krzyżacy wykorzystali bowiem podziemny, 3,5 kilometrowy tunel, prowadzący spod zamku do wsi Robity, aby przeprowadzić nim konie i ludzi, a następnie dokonać dywersji na tyły oblegających. „Armia litewska została zaskoczona w trakcie nocnego wypoczynku […]. Wśród atakujących byli konni rycerze krzyżaccy, którzy po wykonaniu uderzenia…znikli w rejonie Robit…jakby zapadli się pod ziemię”. Wprawdzie prowadzone w 2017 roku prace wykopaliskowe nie potwierdziły istnienia tunelu, ale legenda pozostaje legendą…
Przy pisaniu tekstu korzystałem z publikacji: „Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana” Mirosława Maciorowskiego i Beaty Maciejewskiej, „Wilno. Przewodnik biograficzny” Tomasa Venclovy, „Tajemnice zamku w Pasłęku” Wiesława Śniecikowskiego i Józefa Włodarskiego oraz „Pasłęk: z dziejów miasta i okolic 1297-1997” pod red. nauk. Józefa Włodarskiego.